Sam przyznaję, że nie minęło zbyt dużo czasu, od kiedy rozpoznałem natkę kolendry jako przyprawę robiącą tak gigantyczną różnicę. Zakładam, że wcześniej wiele razy ją jadłem (żyjąc w nieświadomości i ciesząc się jej smakiem) jako dodatek do wielu dań kuchni meksykańskiej, azjatyckiej czy indyjskiej. Chyba jednak w restauracjach jakoś to ginęło w innych aromatach. Albo po prostu chodziłem do złych knajp. Tak na dobre dopiero jakoś dwa-trzy lata temu, kiedy pojawiły się food trucki wręcz emanujące zapachem kolendry (czy to w burrito, czy też jako dodatek do curry). Ahhh ten smak, który przyjemnie łechce podniebienie i powoduje, że wiele potraw staje się tak wyraziste.
No i dzisiaj podpadłem. Mianowicie dodałem kolendrę do rosołu mojej żony. JEJ rosołu. Zamiast pietruszki. Jak mogłem? Zepsułem potrawę!
... mi smakowało :P
P.S. 'Gdzieś' czytałem, że 'jacyś' naukowcy, próbują 'jakoś' udowodnić, że znienawidzenie kolendry jest genetycznie uwarunkowane. Mam dwójkę dzieci. Szanse 50/50. Czas zacząć przygotowania. Ta wojna będzie długa i pochłonie wiele dań.